niedziela, 21 marca 2010

MVP Wright i Król Pluta- czyli Mecz Gwiazd 2010

Michael Wright (PGE Turów) i Andrzej Pluta ( Anwil Włocławek) zdominowali tegoroczny Mecz Gwiazd PLK. Pierwszy z nich, z 30 pkt na koncie i aż 15 zbiórkami został wybrany najbardziej wartościowym zawodnikiem meczu, a drugi wygrał konkurs rzutów za trzy.

Co ciekawe Pan Andrzej w eliminacjach do tego konkursu, zaskoczył niebywałą serią 12 trafień z rzędu i na 30 pkt zdobył aż 26. W finale nie był już aż tak skuteczny, jednak 20 pkt wystarczyło aby pokonać Tomasza Celeja i po raz siódmy w karierze wygrać konkurs rzutów za trzy! Andrzej Pluta to tym bardziej postać wyjątkowa, ponieważ już po raz 13 wziął udział w Meczu Gwiazd. W tegorocznym spotkaniu,oprócz wspomnianego zwycięstwa w konkursie, zdobył także 11 pkt.




foto:Przemysław Szyszka/PLK.pl

Z kolei Michael Wright po raz kolejny udowodnił że jest skarbem polskiej ligi. Szkoda tylko że nie będzie miał szans na zdobycie tytułu MVP całego sezonu, gdyż jego PGE Turów raczej, a nawet na pewno nie będzie mistrzem Polski. Jestem pewny, że w przyszłym sezonie Wright podpisze kontrakt z silnym i bardzo dobrym europejskim klubem. Gdyby nie zawirowania z jego zdrowiem i dręczące go kontuzje, zapewne nie oglądalibyśmy go teraz w PLK...



foto: Przemysław Szyszka/PLK.pl


Mimo kontrowersyjnych wyników głosowania, a także nieobecności gwiazd Asseco Prokomu, Mecz Gwiazd 2010 wypadł naprawdę dobrze. Prezes PLK Jacek Jakubowski podkreślał że uczuli trenerów obydwu drużyn na to, aby gracze potraktowali mecz na poważnie. I faktycznie zawodnicy grali walecznie, a przy tym efektownie. Mimo iż kibice nie doczekali się zaciętej końcówki to halę opuszczali z zadowoleniem.

Kolejnym aspektem Meczu Gwiazd 2010 był konkurs wsadów, zdominowanym przez Eddie Millera. Zawodnik Poloni Azbud, przy pomocy Krzysztofa Szubargi wykonał widowiskowy i efektowny wsad, przeskakując kolegę z Anwilu Włocławek. Amerykanin po zakończeniu konkursu nazwał swój wsad "Over the Szubi".

Jak wiadomo mecze gwiazd to nie tylko aspekt sportowy, ale także widowiskowy. W tym roku organizatorzy zaskoczyli efektowną prezentacją . Na początku zamiast nudnego zespołu muzycznego, kibice mogli oglądać ciekawy, akrobatyczny występ grupy z Teatru Ocelot, który wystąpił także w znanym programie ''Mam Talent''. Następnie po specjalnie przygotowanych schodach, z rozsuwającego się telebimu wybiegali główni aktorzy sobotniego wieczoru, czyli zawodnicy Północy i Południa. Moim zdaniem prezentacja była trochę za monotonna i długa, jednak jest to nowość w PLK i na pewno zalążek czegoś fajnego.



Prezentacja zawodników na Meczu Gwiazd 2010


Na koniec tego wpisu chciałbym pochwalić publiczność zgromadzoną w Lublinie. Na trybunach było żywiołowo i przede wszystkim wesoło. Organizowanie takich spotkań w miastach gdzie kibice są''głodni'' basketu jest na pewno bardzo dobrym pomysłem. Hala Globus wypełniła się do ostatniego miejsca i można szczerze powiedzieć że atmosfera była dwa razy lepsza niż na niedawnym Pojedynku Gigantów we Wrocławiu, który jest podobno stolicą polskiej koszykówki...

poniedziałek, 15 marca 2010

Justin Gray- bohater z ciekawą przeszłością

Justin Gray rozegrał mecz sezonu w PLK. W szlagierowym spotkaniu z Anwielm Włocławek zdobył aż 34 pkt grając przy tym na całkiem dobrej skuteczności: 85 % celnych rzutów za dwa, a także 6 trafionych trójek.  Amerykanin nie miał jednak oparcia w kolegach z zespołu i PGE Turów przegrał z mądrze grającym Anwilem 88:80. Na szczegółową relację ze spotkania, z mała aferą kibicowską odsyłam Was na www.zgorzelec.info.

W dzisiejszym wpisie nie skupie się na spotkaniu z włocławianami, lecz na bohaterze tego meczu, wspomnianym wcześniej Justinie Gray'u. Co ciekawe Amerykanin posiada bardzo imponującą, koszykarską przeszłość.

Niegdyś w Stanach Zjednoczonych uznawany był za jednego z najlepszych zawodników na swojej pozycji. Gdy był w szkole średniej przeprowadzono selekcję koszykarzy z całych Stanów. W gronie pięćdziesięciu najlepszych, znalazł się właśnie Gray. Od tamtego czasu zaczął występować w reprezentacji USA (najpierw do lat 19, a następnie 20 i 21). Justin regularnie wychodził w pierwszej piątce, a także był czołowym strzelcem. Na mistrzostwach świata w Argentynie średnio zdobywał 11,4 pkt. Zawodnicy z jakimi przyszło mu grać, to teraz w większości gracze z NBA. Są to min.: J.J Redick, Rajon Rondo, Marcus Williams, Adam Morrison i Chris Paul. Z tym ostatnim wiąże cię całkiem ciekawa historia. Kiedy Gray wieku 16-17 lat, rozegrał znakomity mecz, zdobywając aż 46 pkt, Chris Paul podszedł do niego i poprosił o autograf. Jak sam przyznaje, do dnia dzisiejszego łączy go z Paulem przyjaźń. Co roku, w przerwie pomiędzy sezonami, spotykają się w USA i wraz z innymi graczami NBA trenują i szlifują formę. Mimo wielu prób i starań, Justin nigdy nie zagościł na dłużej w najlepszej lidze świata.

Według mnie w Zgorzelcu jego potencjał nie jest do końca wykorzystany. Władze Turowa przez cały sezon nieudolnie zatrudniały rozgrywających i Gray w dalszym ciągu musi łączyć rolę playmakera i strzelca. Jak sam przyznaje, dla niego nie ma różnicy to, czy gra jako ‘’jedynka’’, czy rzucający obrońca. Gołym okiem widać jednak że z rozgrywaniem nie radzi sobie zbyt dobrze. Gdyby nie to, że w Turowie jest zmuszony do kreowania gry, to jestem pewny że zgorzeleccy kibice częściej oglądaliby strzeleckie popisy Amerykanina.

W wywiadzie z dziennikarzem Gazety Wyborczej- Szczepanem Radzkim, Gray powiedział:

- ,,Jestem usatysfakcjonowany, że gram w Turowie’’. Jeżeli Amerykanin będzie chciał pozostać w przygranicznym mieście, to moim zdaniem władze Turowa powinny dołożyć wszelkich starań i zakontraktować tego zawodnika na następny sezon.

PS: Jest to mój debiutancki post na tym blogu, więc proszę o wyrozumiałość. Bardzo ciekawią mnie Wasze opinie na temat ''Tylko Basket'' Blog. Z czasem będzie pojawiać się coraz więcej wpisów, dotyczących przede wszystkim PGE Turowa, a także polskiego basketu. Pozdrawiam:)




Justin Gray po meczu z Anwilem